Rubinstein miał kiedyś do dogrania jakąś niezwykle trudną partię turniejową, która absorbowała go całkowicie. Przed rozpoczęciem dogrywki zjadł w hotelu obiad, prawie nie widząc co robi, ze wzrokiem utkwionym w podręczną szachownicę. Po obiedzie wyszedł z sali restauracyjnej – ale przechodząc koło jej okien, zobaczył na szybach napisy: Śniadania – obiady – kolacje. Wrócił do restauracji nie pamiętając wcale o spożytym dopiero co obiedzie – zjadł drugi, dziwiąc się tylko trochę, że jakoś nie nadzwyczajnie dopisuje mu apetyt.
Mistrzu – zagadnęła Alechina młoda dziennikarka, nie umiejąca grać w szachy, ale przekonana, że potrafi coś o nich napisać – całe życie poświęcił pan szachom… Czy to prawda, co mówią, że gdyby pan miał do wyboru damę szachową i żywą, wybrałby pan szachową? – O, to by zależało od pozycji, proszę pani!
Na liście uczestników turnieju hamburskiego w 1910 roku figurowały m.in. nazwiska Tarrascha i mało jeszcze wtedy znanego mistrza angielskiego Yatesa. Tarrasch zaprotestował przeciwko udziałowi w turnieju Anglika, twierdząc, że nie ma ochoty spotykać się ze słabym graczem, który na pewno zajmie ostatnie miejsce w turnieju. Pomimo tego protestu, kierownictwo turnieju nie skreśliło Yatesa i mistrz angielski wziął udział w rozgrywkach – zajmując, zgodnie z proroctwem Tarrascha, ostatnie miejsce. Yates zdobył tylko jeden punkt. Wygrał z Tarraschem.
Słynny Samuel Loyd miał kiedyś pilną sprawę do redaktora jednego z francuskich czasopism. Napisał więc list – a chcąc przyspieszyć załatwienie sprawy, napisał go po francusku. Na odpowiedź czekał jednak wyjątkowo długo. Donosząc mu wreszcie o załatwieniu sprawy, francuski dziennikarz dopisał w post scriptum : „Szanowny Panie Loyd. Jeśli będzie Pan jeszcze kiedyś pisał do mnie, proszę uprzejmie pisać po angielsku. Nietrudno w Paryżu o ludzi, znających ten język. Natomiast wiele kłopotu sprawiło mi znalezienie tłumacza do pańskiej francuszczyzny.
Arcymistrz Spielmann odznaczał się dość pokaźną tuszą przy niskim wzroście. Dając pewnego razu seans gry jednoczesnej, przeprowadził na jednej z szachownic bardzo efektowną kombinację z poświęceniem figury na h5. Jeden z zagorzałych kibiców zwrócił mu po grze uwagę, że jeszcze ładniejsza kombinacja wynikała po poświęceniu hetmana na h7. Widziałem to – odpowiedział Spielmann – ale czy pan pamięta, jaka duża była ta szachownica? Do pola h7 trudno mi było sięgnąć.
Po seansie gry jednoczesnej z udziałem arcymistrza Spielmanna pewien mały klub szachowy postanowił zrobic na pamiątkę wspólne zdjęcie członków klubu z arcymistrzem, którego oczywiście ustawiono do fotografii na samym przodzie. Kiedy jednak klub otrzymał odbitki zdjęcia, zarząd klubu ze zumieniem stwierdził, że brak na nich arcymistrza. Zapytany fotograf oświadczył: tego małego, tłustego na przodzie wyretuszowałem. Psuł całość, nie pasował do reszty.
– Mistrzu, ma pan figurę mniej, co się stało? – pyta zagorzały kibic uczestnika turnieju, który wstał na chwilkę od stolika i przechadza się po sali. – To zależy… – odpowiada mistrz. – Jeżeli tę partię przegram, no to było oczywiście podstawienie. Ale jeżeli wygram, nazwiemy to daleko obliczonym poświęceniem!
Znamienity pisarz, Ernest Hemingway, miał kolekcję obrazów, z której był dumny. Chętnie też pokazywał ją swoim gościom. Pewnego dnia jeden z nich, nie wykazujący wielkiego zainteresowania innymi obrazami, zatrzymał się na długo przed płótnem przedstawiającym grających w szachy. – Podoba się panu? – spytał Hemingway. – Znakomite! – odpowiedział gość. – Bardzo ładny mat w trzech posunięciach!
Alechin wszedł pewnego razu do małej paryskiej kawiarenki, aby odpocząć po dłuższym spacerze. Paru amatorów grało tam w szachy, żaden z nich nie poznał mistrza świata. Alechin przez jakiś czas przyglądał się ich grze. – Jeżeli gra pan w szachy, może zagra pan ze mną? – zaproponował jeden z gości kawiarnianych, który również kibicował grającym. Alechin wyraził zgodę. Po chwili kelner przyniósł komplet szachów. – Dam panu wieżę for – rzekł Alechin do przyszłego partnera> – Ależ proszę pana! – obruszył się tamten. – Jakże może mi pan dawać fory, skoro mnie pan nie zna? – Właśnie dlatego – odrzekł Alechin.
W czasie meczu o mistrzostw świata między Laskerem a Steinitzem, jeden ze zwolenników Laskera ofiarował mu w prezencie pudełko cygar. Po meczu, zakończonym zwycięstwem Laskera, ofiarodawca winszując nowemu mistrzowi świata sukcesu, przypomniał nietaktownie podarunek i spytał, czy jego cygara pomogły Laskerowi do wygrania meczu…- Ależ oczywiście! – odpowiedział Lasker. – Drogi panie, był to naprawdę doskonały pomysł! – Takie były dobre? – upewnił się rozradowany kibic. – A, tego nie wiem – wyjaśnił Lasker. – Częstowałem nimi Steinitza, sam paliłem inne!